Kamil Rycerz
Byli prostymi, ubogimi rolnikami z Podlasia. Większość z nich nie umiała czytać ani pisać. Potrafili za to dochować wierności tradycji i posłuszeństwa papieżowi, zachowując wschodni obrządek liturgiczny. Za swoją nieustępliwość w wierze zapłacili najwyższą cenę. Ćwierć wieku temu Ojciec Święty Jan Paweł II uznał heroiczność trzynastu męczenników z Pratulina i dołączył ich do grona błogosławionych Kościoła katolickiego.
Kościół unicki stopniowo ulegał przeobrażeniom: do świątyń wprowadzono organy, stacje Drogi Krzyżowej czy modlitwę różańcową.
Władze rosyjskie i patriarchat kościoła w Moskwie uznawały jednak unię za nieważną.
Po drugim rozbiorze Polski rozpoczęto akcję, która miała przywrócić grekokatolików z powrotem na prawosławie w ramach całkowitej rusyfikacji.
Najpierw próbowano pokojowych pertraktacji. Kiedy to nie przynosiło rezultatów, zaczęto usuwać z cerkwi unickich wszelkie naleciałości z Kościoła łacińskiego, które zbyt kojarzyły się z polskością. Potem uciekano się już do gróźb i działań przymusowych. Kozacy nachodzili domy grekokatolików i porywali nowo narodzone dzieci, aby pop udzielił im chrztu. Matki broniły swoich pociech, grożąc nawet, że prędzej je uduszą, niż oddadzą do prawosławnego sakramentu. Nieposłuszeństwo karano biciem i wywózką na Sybir.
Jawne prześladowania rozpoczęły się w całej unickiej diecezji chełmskiej, do której należały również parafie takie jak Pratulin. Carski naczelnik powiatu konstantynowskiego Kutanin zażądał, aby unici z tej niewielkiej, podlaskiej miejscowości przekazali swoją świątynię prawosławnemu duchownemu, na co cały lud głośno wyraził sprzeciw.
Naczelnik powrócił do Pratulina kilka dni później, 24 stycznia 1874 z zastępem kozaków uzbrojonych w karabiny. Parafianie niemal w całości zameldowali się przed cerkwią i bronili dostępu do świątyni własnymi ciałami. Ubrani w najlepsze, odświętne stroje mieli pełną świadomość, że mogą nie wrócić do domów. Żołnierze przekroczyli parkan i bagnetami próbowali utorować sobie drogę do drzwi kościoła, na co unici zareagowali kamieniami i kołkami. Dowódca kozaków stracił cierpliwość i zarządził atak.
Wtedy Daniel Karmasz, trzymający krzyż zawołał do obrońców: „Odrzućcie wszystko, kołki i kamienie, pod kościół. To nie bitwa o kościół, to walka za wiarę i za Chrystusa!”. Kozacy zaczęli strzelać. Pierwszy upadł Wincenty Lewoniuk, potem Karmasz. Dziewiętnastoletni Anicet Hryciuk przyniósł obrońcom jedzenie. Głośno wyznał nadzieję, że może i on będzie godny męczeńskiej śmierci. Okazał się godnym.
Na miejscu zginęło dziewięć osób, a około stu osiemdziesięciu zostało rannych. Cztery osoby zmarły na skutek ran w domach. Kozakom udało się wejść do świątyni, którą otworzono siekierą. Ciała zabitych pochowano w jednej mogile. Usiłowano zrównać ją z ziemią, ale mieszkańcy przez lata dbali o miejsce pochówku bohaterów.
Wincenty Lewoniuk, pobożny mąż i ojciec, oraz jego dwunastu towarzyszy oddało życie za wierność kościołowi katolickiemu. Papież Pius IX w encyklice „Omnem sollicitudinem” napisał o nich: „woleli cierpieć dla Chrystusa, a nawet swoje życie narazić na największe niebezpieczeństwa, niż ponieść uszczerbek na wierze i odstąpić od katolickich obrzędów, które od swoich przodków przyjęli w całości i nietykalności na wieki zamierzali zachować”.
Proces beatyfikacyjny męczenników rozpoczął się w 1918 roku. Wybuch drugiej wojny światowej i rządy komunistyczne utrudniły zbieranie dokumentów w tej sprawie i dopiero po 1989 roku można było wznowić badania dotyczące wydarzenia pratulińskiego.
W 1996 roku Komisja teologów uznała, że męczeństwo unitów dokonało się z nienawiści władzy carskiej do wiary katolickiej. Termin beatyfikacji papież Polak wyznaczył na 6 października 1996 roku, w czterysetną rocznicę ogłoszenia Unii Brzeskiej.
Podlaska ziemia zawsze pełna była niczym nie zmąconej pobożności. To tu znajdują się dwa ważne sanktuaria maryjne – w Kodniu i Leśnej Podlaskiej. Do grona świętych miejsc Podlasia dołączył Pratulin, miejsce kultu nowych błogosławionych.
Mieszkańcy tych rejonów są dumni, że mają swoich własnych orędowników w niebie. Za ich przyczyną modlą się za swoje rodziny, a przede wszystkim o to, „abyśmy wytrwale naśladowali ich męstwo w wyznawaniu wiary katolickiej i w budowaniu jedności Kościoła”.
https://stacja7.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz